niedziela, 6 lipca 2008

szósty

Słucham Radiohead. To powinno wystarczyć za całego posta.

sobota, 5 lipca 2008

piąty

Rozstawanie się z kimś to ciężka praca umysłowa. To tak, jakby trafiać w tarczę, której współrzędne co chwile się przesuwają. Tą chwilę jesteś w polu za sto punktów.

Zastanawiam się, czy sprzątanie, planowanie przeprowadzki do innego miasta, nie jest przeniesieniem na rzeczywistość tego, czego nie da się zrobić w swojej pamięci.

środa, 2 lipca 2008

czwarty

co mi przyniesie ulgę. co mi wyznaczy horyzont.
zaczynam się bać. euforia pierwszych samotnych dni opada.

jem coraz mniej i mniej, jakbym chciała podkreślić, że jestem samowystarczalna. staram się usuwać niepotrzebne przedmioty, tak, jakbym chciała powiedzieć, że niczego nie potrzebuję.

a tak naprawdę to się boję samotności. nie jest mi z nią dobrze, mimo że ja ubieram w tiule, koronki i przypinam diamentowe kolczyki. Sadzam na środku kanapy, sama siadam na fotelu i na nią patrzę tak długo, aż uwierzę, że jest piękna i dobra. a potem odrywam od niej wzrok.

jak spoglądam znów w stronę kanapy, to widzę w tym miejscu lustro.